czwartek, 28 stycznia 2016

Uważaj czego pragniesz - rozdział I



I zgodnie z obietnicą - oto pierwszy rozdział historii Dramione.


Będę wdzięczna za wszystkie podpowiedzi, sugestie - każde słowo - także i te krytyczne będą bardzo mile widziane!


Zapraszam do czytania i komentowania. :)



* * *
* * *

Słoneczne promienie oświetlały twarz śpiącej kobiety. Z ich powodu zaczęła lekko kręcić nosem, a na jej twarzy pojawił się mały grymas. Otworzyła oczy i popatrzyła na miejsce obok. W łóżku leżała sama. Znowu. Wyciągnęła rękę. Pościel zatrzymała w sobie trochę ciepła. A więc znowu wstał wcześnie. Westchnęła. Wstała i poszła do kuchni. Zrobiła sobie kawy i usiadła przy stole. W całym domu panowała cisza. Nie znosiła jej tak bardo. Spojrzała ze smutkiem na puste krzesło na przeciwko niej. W tym momencie powinno być przecież zajęte. „To nie tak miało być… Miało być zupełnie inaczej…”- w jej oczach zalśniły łzy. Powstrzymała je jednak przed spłynięciem po policzkach. Starała się jak najmniej pozwalać sobie na chwile słabości. Nienawidziła się za nie. Zmieniła się od czasów szkoły i to nie tylko fizycznie. Wydoroślała, jej oczy nabrały głębi. Na dłoniach w postaci delikatnych blizn pozostały ślady po II Bitwie o Hogwart. Westchnęła, broniąc się przed falą wspomnień. Nie lubiła wracać do tamtych chwil. A jednak wystarczył drobiazg – słowo, zapach, dźwięk – by jej umysł przenosił ją do chwil sprzed ośmiu lat... Wstała i podeszła do okna. Delikatne kwiaty wiśni dopiero co się zaczynały rozwijać. Ptaki wyśpiewały radośnie swoje pieśni. Wokół panowała spokój, harmonia, radość i szczęście. Wszędzie, tylko nie w jej sercu. Tam panował smutek. Dopiła resztę napoju duszkiem i poszła się ubrać.

* * *

Usiadła przy toaletce i zaczęła rozczesywać kasztanowe włosy, które po chwili niedbale związała w kitkę. Nie chciała by przeszkadzały jej w pracy. Jej wzrok przykuła ramka ze zdjęciem, stojąca na komodzie. Wzięła ją do ręki. Na fotografii przedstawiona była młoda para. Ona i Draco w dniu ślubu. Pobrali się dokładnie miesiąc temu. Ale ani razu się jeszcze nawet nie pocałowali - nie licząc tego wymuszonego pocałunku po złożonej przysiędze. Praktycznie wcale się nie widywali. On zawsze wstał wcześniej od niej i wracał często dopiero, gdy już spała. Aż dziwne, że dzielili wspólną sypialnię i łóże - raczej to, że spali w jednym łóżku, na dwóch jego krańcach. A była przecież taka szczęśliwa, gdy poprosił ją o rękę. Ich zaręczyny wywołały szok w magicznym świecie. Wszyscy przecież pamiętali ich dawne relacje – to jak ciągle się kłócili, jak blondyn obrażał dziewczynę. Ich awantury, obelgi były kwintesencją tamtych dni, tamtego świata – arystokrata czystej krwi i mugolaczka, potocznie zwana przez Ślizgona szlamą. Nieliczne tylko grono wiedziało, że pod koniec nauki w Hogwarcie zostali parą. I że dla niej to były najszczęśliwsze chwile w życiu, do momentu aż pewnego dnia on odszedł, łamiąc jej serce. Tyle nocy i dni wtedy przepłakała. To właśnie wtedy obiecała sobie, że udowodni wszystkim na co ją stać. Że będzie jeszcze lepsza, niż dotąd. I tak też się stało. Rzuciła się w wir nauki i pracy. I odniosła sukces – najpierw została najmłodszym uzdrowicielem w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga, a rok temu została szefową Oddziału Urazów Pozaklęciowych. Po II Bitwie o Howgwart wróżono jej wielką karierę w Ministerstwie Magii – oferowano jej nawet urząd Sekretarza Dyrektora Departamentu Tajemnic. Uważano, że byłaby idealna na tym stanowisku. Ona jednak odmówiła. Nie chciała udzielać się w życiu politycznym. Dostała również propozycję objęcia Katedry Transmutacji od Dyrektor McGonagall, ale tu także odmówiła. Nie potrafiła wrócić do Hogwartu. Nie mogła. Jak wrócić do miejsca, w którym jej serce rozpadałoby się każdego dnia? Które przesiąknięte było wspomnieniami o Nim? Wybrała więc Świętego Munga – tam czuła się potrzebna. Całe dnie przesiadywała w Klinice, dbając najlepiej jak umiała o każdego pacjenta. Była lubiana i szanowana. Wielu starało się zdobyć jej serce, ale ona była niedostępna. Swoje serce podarowała już przecież parę lat temu innemu. I kiedy on zjawił się po siedmiu latach nieobecności, jej uczucia do niego powróciły ze zdwojoną mocą. Silniejsze niż kiedykolwiek. I wtedy on poprosił ją o rękę. Niespodziewanie. Zgodziła się od razu, a powinna odmówić i odesłać do stu diabłów za to, co jej zrobił, jak potraktował w przeszłości. Tylko jej głupie serce wyrwało się przed szereg wypowiadając te trzy litery, jedno słowo - “tak”. Nadal go kochało... I marzyło o tym od tylu lat o tym. Ale trzeba uważać o co się prosi. Spełnione marzenia nie zawsze przynoszą ze sobą szczęście…

* * *

Kobieta skończyła przeglądać dokumenty leżące na biurku. Była tak pochłonięta, że nie zauważyła, że zrobiło się późno. Pod tym względem ślub też niczego nie zmienił - nadal była pracoholiczką. Odłożyła pisma na dwa stosy, zaadresowała kilka pilnych podań i wyszła. Dzięki udogodnieniom, które wprowadziła już w parę chwil znajdowała się w pobliżu ulicy Pokątnej. Korytarz teleportujący był jej autorskim pomysłem i został przyjęty z wielkim entuzjazmem przez pracowników Szpitala. Był dużo wygodniejszy niż sieć Fiuu, czy sama teleportacja – wystarczyło pomyśleć o jakimś miejscu, by się tam znaleźć. Bez dostępu do kominka czy idealnego wyobrażenia danego punktu. Z uśmiechem spacerowała po hałaśliwej ulicy. Zawsze przypominała się jej chwila, gdy znalazła się tu po raz pierwszy. Naprawdę uwielbiała to miejsce, a w swoim domku była po prostu zakochana. Mieszkała blisko Pokątnej, w starej części Londynu. Skręciła w drogę prowadzącą, do jej azylu. Jej domu, nadal tak o nim myślała, a przecież powinna mówić nasz. Jej i Draco. I pewnie mówiłaby tak, gdyby jej mąż częściej w nim bywał. Westchnęła cicho.

- Hermiona! – odwróciła się na dźwięk głosu przyjaciółki.

Uśmiechnęła się na widok rudowłosej. Tylko jej oczy nadal skrywały smutek.

- Ginny! Tak się cieszę, że cię widzę! – pocałowała ją w policzek. – Usiądźmy! – wskazała ręką ławkę, stojącą niedaleko. – Miałaś się nie przemęczać! – skarciła przyjaciółkę.

Ta zaś tylko pogłaskała się po dobrze widocznym już brzuszku. Była w czwartym miesiącu ciąży i wprost promieniowała szczęściem.

- Wiesz dobrze, że nie lubię bezczynności! – obie zaczęły się śmiać.

- Cieszę się, że się w końcu mogłyśmy się spotkać – uzdrowicielka spojrzała ciepło na swoją towarzyszkę.

- Ja też. Miałam tak w ogóle do was dzisiaj wpaść wieczorem.

- Do nas?

- Do ciebie i Draco. Chciałam porozmawiać o prezencie ślubnym dla Rona i Lavender. Przecież za dwa tygodnie jest ich ślub! To ostatni moment żeby coś wymyślić!

- Masz rację. Pomyślę nad tym dzisiaj.

- Czy to nie zdumiewające, że w przeciągu roku wszystkie trzy pozakładałyśmy rodziny?

- Tak… To niesamowite… – w jej głosie słuchać było jednak nutę smutku.

Piwnooka spojrzała na nią z uwagą. Już chciała zapytać co się dzieje, gdy usłyszała głos męża:

- Ginny wszędzie cię szukałem! Miałaś wyjść tylko na chwilę! Już myślałem, że coś ci się stało! – Harry podszedł do kobiet.

- Kochanie nie musisz się o mnie martwić. Jestem przecież pod opieką najlepszej i najmądrzejszej czarownicy naszych czasów, która dodatkowo jest jeszcze uzdrowicielką! – uśmiechnęła się do niego.

- Wybacz Hermiono moje maniery! Przecież się z tobą nie przywitałem! Ale wiesz dobrze jaka jest twoja przyjaciółka – nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu, a przecież teraz powinna dużo odpoczywać! – ostatnie słowa wypowiedział z czułością.

- Rozumiem troskę młodego tatusia, ale Ginny dobrze dba o siebie i dziecko. Nie ma się o co martwić. – uśmiechnęła się – A teraz wybaczcie, ale muszę już iść.

- Ale mam nadzieję, że pamiętasz o jutrzejszym spotkaniu u Lavender? Namów Draco, żeby z tobą przyszedł. Ja tego swojego gbura też ze sobą wezmę – przytuliła się do ukochanego.

- Postaram się – pomachała im i skręciła w dróżkę.

Chciała, żeby Malfoy z nią poszedł, ale on prawdopodobnie się na to nie zgodzi. Od dnia ślubu nawet jej nie dotknął. Traktował jak zupełnie obcą osobę. Więc dlaczego on się z nią ożenił? Dlaczego? Nie zabiegała przecież o to. Po to, żeby ją gnębić do końca życia swoją obcością? Żeby we własnym domu czuła się jak więzień? Więzień samotności, bólu, cierpienia… Potrząsnęła głową. Nie chciała myślami sprawiać sobie niepotrzebnie bólu. Musiała być silna. Musiała mu udowodnić, że zniesie wszystko – nawet jego zachowanie. Nagle na jej drodze pojawił się Draco. Przystanęła zdumiona. Nie spodziewała się, że go teraz spotka. Przez ostatnie dni widywała go tylko w nocy, gdy spał. A ona wtedy budziła się i patrzyła na niego. On też zatrzymał się. Był przekonany, że ona będzie jeszcze w pracy. Zastanawiał się, dlaczego się z nią ożenił. Chciał odbudować potęgę swojego rodu – to było jedno z jego marzeń, ale jak miał tego dokonać, gdy się nawet do niej nie zbliżał. Oświadczył się jej pod wpływem impulsu. Przecież była zupełnie inna niż ta, którą znał… Już nie była tą, której uśmiech dawał mu nadzieję. Wydoroślała, dojrzała, rozkwitła. Wtedy w Hogwarcie była dla niego wszystkim. To z jej powodu zaczął szpiegować współpracowników Voldemorta. Przekazywał Zakonowi Feniksa każdą informację, którą zdobył. Wtedy liczyło się tylko by wygrali wojnę i by mógł wreszcie, bez przeszkód, być z tą którą wybrało jego serce. Ale los okrutnie z niego zadrwił. Dał kochankom pół roku szczęścia, by rozdzielić ich na długie lata. Gdy wrócił wystarczyło tylko jedno spojrzenie w jej oczy, by zrozumiał, że ona wciąż go kocha. A on potrzebował tego uczucia, jak powietrza. Uwierzył w tamtej chwili, że tylko ono może go uratować. I właśnie wtedy poprosił ją o rękę. Nie przypuszczał, że się zgodzi, a jednak wypowiedziała “tak”. A potem nie umiał tego wszystkiego odkręcić. Machina poszła w ruch. Nadszedł dzień ceremonii i ona stała się jego żoną. Stała się częścią jego zamkniętego życia. Od dnia ślubu unikał jej. Wstawał wcześnie rano i przychodził późno w nocy. Ona najczęściej wtedy już spała. A on czasem siadał obok niej i patrzył na nią. Widział jej ból, ślady pojedynczych łez na policzkach… Wszystko przez niego. Ale nie usłyszał od niej jeszcze ani jednego słowa skargi… Tak właśnie wyglądało ich małżeństwo naprawdę – wiecznie ciche i nieobecne. Tylko w oczach innych – przyjaciół, sąsiadów, współpracowników – uchodzili za szczęśliwych. W milczeniu wrócili do domu. Była Gryfonka od razu poszła do kuchni i szybko przyrządziła coś do jedzenia. Nałożyła obiad na talerz i postawiła go przed mężem.

- Smacznego – powiedziała cicho i wróciła do sprzątania w kuchni.

Znów pomiędzy nimi zapanowała cisza. Cisza, której tak nie znosiła.

- Draco… – odezwała się cicho i odwróciła w jego stronę.

- Tak, Hermiono? – odłożył sztućce i spojrzał na nią z uwagą.

Ona też się przecież prawie wcale do niego nie odzywała. Tak jakby sama chciała stać się niewidzialna. Patrzył na nią z uwagą, a ona miała wrażenie jakby za moment miała się rozpłynąć pod samą siłą spojrzenia jego stalowych oczu. Jakby miała zatonąć w ich szarości.

- Mam do Ciebie prośbę… Czy mógłbyś pójść ze mną do Rona i Lavender? Przyjdą wszyscy. To ostatnie takie spotkanie przed ich ślubem… – miała opuszczoną głowę, gdy wypowiadała te słowa.

Nie chciała widzieć jego reakcji. Bała się, że jej odmówi.

- Przecież jestem Twoim mężem, więc nawet nie powinnaś pytać.

- Dziękuję. – powróciła do przerwanego zmywania.

- Hermiono?

- Tak?

- Dlaczego nie jesz obiadu?

- Zjem później – usłyszała dźwięk odsuwanego krzesła.

Blondyn podszedł do szafki i wyjął z niej talerz.

- Nałóż sobie i usiądź do stołu. Rzadko kiedy jesteśmy razem w domu o tej samej porze, a już zwłaszcza w porze posiłków – sam był zdziwiony swoimi słowami i reakcją.

Ale czuł, że właśnie tak powinien postąpić.

- Dobrze – przytaknęła głową.

I choć zastanawiała się, dlaczego tak zrobił, nie zapytała go głośno o to. Nie chciała zepsuć tej chwili. Usiadła naprzeciwko niego i już po chwili wspólnie jedli posiłek.

* * *





* * *

14 komentarzy:

  1. Wyczuwam świetną historię!
    Cudowny początek, od razu przekonałaś mnie, żeby zostać z Tobą dłużej! Uwielbiam sposób, w jaki piszesz, jest bardzo jasny - dokładnie wiem, co chcesz przekazać i robisz to świetnie. Pogratulować! :)
    Zauważyłam dwie literówki, jedna w słowie "bardzo" na samym początku, a druga jest w jednej wypowiedzi Draco i to jest "twoim" napisane z dużej litery ;)
    Ogólnie fabuła i sam pomysł na opowiadanie to strzał w dziesiątkę. Mam nadzieję, że będziesz go kontynuować, bo jestem przeogromnie ciekawa, co dalej! :D
    Oczywiście obserwuję! :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę morza weny!
    Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa!
      Literówki to niestety moja zmora - aż dziwne, że tu było ich tak mało!
      Mam nadzieję, że kolejny rozdziały również się spodobają. :)

      Usuń
  2. Twoja historia bardzo mi się podoba :)
    Lubię tajemnice, a tutaj jest ich pełno. Hermiona jako uzdrowicielka no cóż zawsze uważałam, że się do tego nadaje, bo pomaganie ma we krwi! Może jestem masochistką ale podoba mi się to, że jej małżeństwo z Draco nie jest takie cukierkowe. Problemy to normalna rzecz i cieszę się, że ich nie wyidealizowałaś :)
    Martwi mnie to, że Draco jest taki oschły wobec Hermiony. Ciekawe dlaczego się z nią ożenił?
    Jestem ciekawa rozwoju tej historii i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    i zapraszam do siebie na nowości
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe przyjęcie!
      Nie ukrywam, że na początku miała zostać szefową Departamentu Tajemnic i tak został naszkicowany pierwszy rys historii, ale ciągle 'coś' mi nie pasowało - aż przyszedł pomysł z uzdrowicielką. I wtedy wszystkie elementy znalazły się na właściwym miejscu. :)

      Usuń
  3. Witaj :) Najpierw się poczepiam, co do fabuły: ciepłota łóżka byłaby ok, gdyby np. wstał 10 minut temu. Jeżeli zdążył wyjść z domu, to mało prawdopodobne, że łózko jeszcze nie ostygło. Dalej, szlama to nie jest potoczne określenie, jest to określenie obraźliwe i daleko mu do potoczności. W czwartym miesiącu bardzo widać brzuch? wiem, że jesteś mamą i nie obce są Ci takie obserwacje, ale jak nazwiesz w takim razie miesiąc siódmy? :P Dalej-oczy Ginny są piwne w kanonie, u Ciebie zielone, to zamierzone? Jakoś to wytłumaczysz? "Praktycznie w ogóle prawie wcale się nie widywali" masło maślane :) zostaw jeden zwrot wykreślając np.w ogóle prawie wcale; "On zawsze wstał wcześniej od niej i wracał często dopiero, gdy ta już spała" wykreśl "ta"-Hermiona myśli o sobie, a nie o osobie trzeciej, przedstawiasz myśli Hermiony, nie swoje o nich :); dalej dwa kolejne zdania zaczynasz od "A"; "I kiedy on powrócił po siedmiu latach nieobecności, jej uczucia do niego powróciły " powtórzenie powrócił, może zjawił?; "nadal została pracoholiczką." była zamiast została; "Odłożyła pisma na dwie części" może zamiast części, to np. stosy?; "się w tym miejscu. Naprawdę uwielbiała to miejsce" powtórzenie "miejsce" pierwsze zastąpiłabym po prostu "tutaj"; cię w prozie piszemy małą literą, tak jak was( w dalszej części), twoja, tobą, ci, ciebie. Wielką tylko jak przytaczasz np.list; "mogłyśmy się spotkać. – uzdrowicielka " po kropce wielka litera; "Nie ma się o co martwić. – uśmiechnęła się. " to samo, ale możesz skasować kropke, ja bym tak zrobiła; to samo tutaj " Ja tego swojego gbura też ze sobą wezmę. – przytuliła" i w kolejnym zdaniu, przejrzyj tekst pod tym kątem, bo nie chce mi się wypisywać wszystkiego. "sprawiać niepotrzebnie sobie bólu" zmień szyk zdania --> sprawiać sobie; "Przystanęła ze zdumiona" albo ze zdumieniem, albo zdumiona; "Znów pomiędzy zapanowała cisza" pomiędzy nimi lub skreśl to słowo :) To tyle z czepialstwa. Popłakałam się. Na koniec. Nie wiem czy dlatego, że tak dobrze opisałaś ich uczucia, czy dlatego, że odnajduję siebie w tym opowiadaniu, ale bardzo mnie wzruszyło, mimo, że to smutne wzruszenie. Pisz dalej, a może dzięki temu i ja znajdę cudowną receptę na ciszę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za każdą uwagę. Biorę je mocno do serca i postaram się wszystko poprawić.
      Wiem, że daleko tej historii do ideału, ale mam nadzieję, że z każdym kolejnym rozdziałem będzie lepiej.
      Błąd z oczami wynika z pisania dwóch historii jednocześnie - ostatnio opisywałam Lily w 'Sercu Krukonki" i stąd wkradła się ta pomyłka. Dziękuję za zwrócenie, już poprawiam.
      Ginny zawsze była szczupłą dziewczyną, więc już brzuszek w czwartym miesiącu widać i nie można go pomylić z tym z nadmiaru tłuszczyku. ;)
      a teraz uciekam poprawiać błędy!

      Usuń
  4. Jest tu parę błędów, ale nie będę się czepiać, bo sama w pisaniu najlepsza nie jestem, a mam swój własny blog. Ymm... Nie wyobrażam sobie, że Draco mówi, zwracając się do Niej "Hermiona", ale u Ciebie jest taki nastrój, do którego to pasuję. To jest pierwszy rozdział, więc pisanie tego opowiadania, przez Ciebie będzie się polepszało z czasem. Mimo, iż nie lubię blogów, w których dzieję się akcja po wojnie, to to przypadło Mi do gustu. Co jeszcze...? Przy czytaniu, pod koniec, popłakałam się. Smutne, a zarazem cudowne. Ciekawi mnie, co będzie dalej. Mam nadzieję, że nie będzie to opowiadanie przesłodzone. Nie lubię takich. ;/ To chyba tyle...
    Życzę weny i przesyłam buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że błędy z czasem nie będą już tak razić. Zwłaszcza, że obecnie przełamałam się i zaczęłam współpracować z betą. :)
      Nie umiem pisać przesłodzonych historii, to w większości rozdziałów będzie miało podobny klimat do tych obecnych.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  5. Cześć! :)
    Po pierwsze na samym początku napiszę, że podobało mi się. Tekst nie był przekombinowany, wszystko ładnie wyjaśniłaś, bohaterowie zachowują się jak na swój wiek przystało, pokazujesz problemy dorosłych ludzi i jak na razie wyszło Ci to bardzo dobrze. Lubię historie, w których autor skupia się na relacji pomiędzy tą dwójką, więc pewnie zostanę tutaj na dłużej. :)
    Po drugie - chciałaś sugestie, by poprawić tekst. Patronuska wypisała Ci błędy i pokazała, jak je naprawić, a mimo to w tekście nadal jest "gdy ta już spała" albo "nadal została pracoholiczką". Te dwa fragmenty bardzo rzuciły mi się w oczy i podbijam zdanie Patronuski, należałoby to zmienić. ;) I dam Ci jeszcze dwie sugestie: rób akapity, bo w tym momencie wszystko zlewa się w jedno, i wyjustuj tekst, bo estetyka też jest ważna.
    To tyle. Jestem ciekawa, co tam będzie się działo w drugim rozdziale. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. :)
      Nigdy nie byłam przekonana do pracy z betą, ale to się zmieniło. I teraz także Wasze słowa wykorzystuję przy pisaniu kolejnych rozdziałów.
      Dziękuję za podpowiedź z akapitami - na pewno skorzystam!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Boże to jest genialne od samego początku .. smutne ,rozwijające sie w wolnym tempie z wieloma niewiadomymi i już wiem że to będzie świetne.. tylko taka jedna mała prośba na początku nie opuszczaj nas w połowie ani nie rób długich przerw bo to nie pomaga ale wiadomo że jak nie masz weny to musisz odpocząć :P i najlepiej gdybyś miała kogoś kto mógłby ci sprawdzić tekst bo jest dobrze tylko razi mnie twój szyk zdania niekiedy dziwnie to brzmi bez urazy oczywiści nikt nie jest idealny i wszyscy popełniają błędy ale proszę zwróć na to uwagę .. pozdrawiam cię gorąco życzę weny a szczególnie wytrwałości

    Mina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa. Ta historia raczej właśnie taka będzie - z wolniejszym tempem, bardziej melancholijna (o ile bohaterowie mnie samej nie zaskoczą i nie zaczną żyć własnym życiem).
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. Hej. Historia cudowna, myślę, że zostanę tu na dłużej. Tylko jedna prośba. Czy mogłabyś zmienić kolor czcionki. Nie wiem czy to ja mam coś z oczami czy co, ale nic nie widać. Myślę, że biała ładnie by wyglądała i łatwiej byłoby czytać.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    FinDuMonde

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj,
    Swoim starym (o Merlinie, bardzo już starym) zwyczajem, zawsze, jak komentuje pierwszy rozdział jakiejś nowej historii, staram się wypisać wszystkie plusy i minusy, które mi się rzuciły w oczy. Może zacznę od plusów :)
    Na pewno piszesz poprawnie, czyta się płynnie, dialogi nie rażą, a opisy nie są przesadzone. Podoba mi się to, że wątek dzieje się po wojnie - to moje ulubione Dramione. Wielki plus za Hermionę magomedyka - też bardzo lubię takie historie. Muszę również pochwalić oryginalność. Nie spotkałam się jeszcze z takim wątkiem, co jest naprawdę największym komplementem, jaki mogłaś uzyskać, bo właśnie o oryginalność w świecie dramione najtrudniej :) Ostatni plus za szablon, bardzo mi się podoba.
    Niestety muszę wymienić też kilka minusów. Przede wszystkim postać Hermiony - oczywiście jestem świadoma, ze w ff możemy lekko modernizować charakter kanonicznych postaci, ale naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić, że Draco łamie jej serce, wraca po latach, od razu wyskakuje z zaręczynami, a ona mówi "tak". Przecież, to zawsze ona jest tą rozsądną, logicznie myślącą i niestety nie wyobrażam sobie, że mogłaby się zgodzić bez chwili wahania. Podobnie Draco. On moim zdaniem jest postacią, która zawsze wszystko chłodno kalkuluje i obmyśla, dlatego też nie wierzę, że mógł się w to wplątać, tak bez przemyślenia tematu. Zauważyłam kilka błędów, ale to naprawdę nic rażącego. I na koniec muszę szczerze przyznać, że nie powalił mnie tytuł opowiadania. To moje przemyślenia po przeczytaniu 1 rozdziału. Zaraz zabieram się za kolejne i zobaczymy czy jeszcze coś mi wpadnie w oko. Ogólnie - wróżę Ci dość spore powodzenie, jeśli oczywiście wytrwasz w pisaniu, czego z całego serca Ci życzę :)
    Pozdrawiam Serdecznie!
    Venetiia

    OdpowiedzUsuń