niedziela, 1 stycznia 2017

Słońce, miłość i dzieci

Dawno mnie tutaj nie było, prawda?

Wśród noworocznych postanowień jest właśnie, poświęcanie więcej czasu dla bloga. Pisanie, pisanie, pisanie i doskonalenie się w tym.

W Nowym Roku życzę Wam dużo, dużo szczęścia - spełniajcie swoje marzenia!

* * *

To pierwsza miniaturka, którą 'popełniłam'. W pierwotnym zarysie miała być pracą, wysłaną na konkurs, ale brak czasu spowodował, że dopiero teraz ją publikuję.

Zapraszam.

Fandom: Harry Potter

Pairing: Dramione

Rozdziały: 1/1- miniaturka

Beta: Acrimonia

Opis: Dla Draco Malfoya liczyły się w życiu tylko trzy rzeczy: słońce, miłość i dzieci. Jednak dopiero po kilku latach potrafił to przyznać; wtedy bowiem odkrył, dla czego warto żyć.

* * *

SŁOŃCE, MIŁOŚĆ I DZIECI


SŁOŃCE

Zwracaj twarz ku słońcu, a nie będziesz widział cieni” 
~ Helen Keller


Pamiętał mrok, który go otaczał. Który zagnieździł się w jego duszy.

Pamiętał, jak po wojnie zajął się rodzinnym majątkiem. Najpierw skupił się na tym, by odbudować Malfoy Manor. Odciął się wtedy od wszystkich, uciekając w wir pracy. Potrzebował tego – potrzebowała tego jego dusza. Pracował ciężko przez pierwsze lata – odbudowywał dom cegła, po cegle, kamień po kamieniu – praktycznie wszystko bez użycia magii. Chciał w ten sposób oczyścić choć trochę swoje otoczenie – jakby praca fizyczna miała być wybawieniem. Jego dłonie jeszcze wiele lat później nosiły znak tego okresu.

Narcyza z kolei usiłowała odtworzyć zupełnie inną więź – siostrzaną. I choć początkowo było to trudne zadanie, to po wielu miesiącach Andromeda jej wybaczyła i zdecydowały się ze sobą zamieszkać, skupiając się na wychowaniu Teddy'ego. Właśnie wtedy Draco został sam w rodzinnej posiadłości. Jeszcze nigdy nie zaznał takiej ciszy – jak w tamtym czasie. Był tylko on i stary skrzat, który nie miał zamiaru opuszczać swojego pana.

Po pięciu latach od zakończenia wojny nieoczekiwanie przyszło do niego zaproszenie na spotkanie upamiętniające poległych. Początku nie miał zamiaru się tam wybierać, nie chciał wracać do Hogwartu, do wspomnień z tamtego okresu, jednak dyrektor McGonagall nie poddawała się tak łatwo. Zasypywała go wieloma zaproszeniami, dopóki nie zmienił swojej decyzji. Oczywiście od zawsze zależało jej na uczniach – również byłych i tych, którzy nigdy nie ukończyli szkoły, dlatego w późniejszych latach Draco każdego roku wysyłał jej list z podziękowaniem. Wiedział, że gdyby nie upór profesor, nigdy nie odkryłby swojego przeznaczenia.

Drugiego maja dwutysięcznego trzeciego roku jego los się odmienił. A dokładniej zrobiła to rozmowa z Hermioną Granger – kobietą, którą prześladował przez tyle lat.

Tamtego dnia postanowił przeprosić ją za wszystkie niemiłe słowa i niekoniecznie miłe sprawunki w stosunku do niej – nie planował tego, słowa przeprosin wygłosił spontanicznie. W głębi duszy poczuł, że tak właśnie należało zrobić. To właśnie one, zapoczątkowały rozmowę która tak bardzo wpłynęła na jego dalsze życie.

Podczas spotkania z nią, dowiedział się, że założyła fundację na rzecz dzieci osieroconych w wyniku wojny. Nie tylko tych ze świata czarodziei, ale i mugoli. Brakowało jej jednak sponsora – ludziom obojętny był los sierot, zwłaszcza tych wywodzących się z rodzin śmierciożerców. Postanowił wtedy jej pomóc – prosząc tylko o dyskrecję. Nie chciał być postrzegany przez pryzmat swojego nazwiska – że chce się wybielić z czynów dokonanych w czasie wojny. Zdawał sobie również sprawę, że nazwisko Malfoy w tamtym czasie zamykało wiele drzwi, zamiast je otwierać. I takim sposobem zaczęli ze sobą współpracować. Ona zajmowała się kontaktami z wolontariuszami i opieką nad dziećmi, zaś na jego barkach spoczęły kwestie prawne i finansowe.

Wspólna praca zbliżyła ich do siebie – zakochał się. Miłość pojawiła się, choć jej nie szukał. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek obdarzy kogoś takim uczuciem. I że zostanie ono odwzajemnione przez najbardziej wyjątkową kobietę, jaką kiedykolwiek poznał. Była jego słońcem. Jasnością rozpraszającą mrok. Mówił, że tylko dzięki niej nie pochłonęła go ciemność. Że dzięki niej żył.



MIŁOŚĆ


Miłość to jedna dusza w dwóch ciałach
~ Arystoteles



Uwielbiał wracać wspomnieniami do ich pierwszych wspólnych chwil – pierwszej prawdziwej randki (a nie tylko obiadów, które w pewnym momencie tylko z nazwy były służbowe), pierwszego pocałunku, pierwszej wspólnej nocy. Pamiętał chwile, w których uczył się jej na pamięć – każdego piega, znamienia i powojennych blizn.

Nigdy nie przypuszczał, że ze wszystkich kobiet wybierze właśnie ją. Zgodnie z tradycją powinien poślubić potomkinię czystokrwistego rodu – jego ojciec zaaranżował już nawet jego ślub z Astorią Greengrass. Ale zdecydował się posłuchać głosu serca. Czasami zastanawiał się, w którym momencie ją pokochał. Czy było to wtedy, gdy rozmawiali do późnych godzin w jego gabinecie – nie tylko na tematy służbowe, ale i o literaturze, polityce, historycznych wydarzeniach? Czy może wtedy, gdy czule opatrywała zranione kolano ich podopiecznej? Czy też wtedy, gdy wyprawiała te szalone sobotnie obiady, zapraszając swoich przyjaciół? A może zakochiwał się w niej na nowo, za każdym razem?

Jednego był pewny – kochał w niej wszystko. Inteligencję, urodę, upór, dobre serce, wiarę w drugiego człowieka. Kochał jej duszę, jej rozum, jej ciało. Kochał ją absolutnie – czasem tak mocno, że sprawiało mu to ból. Zwłaszcza wtedy, gdy śniły mu się koszmary – i już nie te wojenne, a życiowe. Że go porzuca dla innego mężczyzny. Że odchodzi, zabierając mu tę jasność, bez której nie potrafiłby już żyć. Obawy odchodziły dopiero, gdy czuł jak jej drobne ręce otulają jego ramiona. Jej dotyk działał kojąco.

Była jego cudem – a dzień, w którym została jego żoną najszczęśliwszy w życiu. Widok Hermiony, odprowadzanej do ołtarza przez ojca sprawił że w jego oczach zalśniły łzy. Jemu – mężczyźnie, który od małego uczony był, że emocje są słabością i nie powinien ich nigdy okazywać. Zwłaszcza publicznie. W tamtym momencie nie umiał jednak na tym zapanować. To był jego prezent dla niej – ona ofiarowała mu życie, jemu udało się odnaleźć jej rodziców i zwrócić ich córce. Państwo Granger dotarli do Anglii dzień przed ślubem ich jedynaczki – Hermiona zobaczyła ich jednak dopiero chwilę przed ceremonią. Dlatego też, gdy tata odprowadzał ją do ołtarza, jej policzki zroszone były łzami, a oczy lśniły jak nigdy wcześniej. Ich ślub określany był mianem ślubu stulecia – zarówno w czarodziejskiej jak i mugolskiej** prasie. Nawet ślub następcy brytyjskiego tronu kilka lat później nie przyćmił go.

Draco Malfoy miał od tamtej pory tylko jedno marzenie – dożyć starości ze swoją małżonką.


DZIECI

Trzy rzeczy zostały z raju: gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka
~ Dante Alighieri


Długo przekonywała go, by mieli dzieci. Niemo błagała, by zmienił decyzję przy każdej okazji – w czasie świąt, urodzin czy innych uroczystości. Prosiła przez dziesięć lat, aż ostatecznie się zgodził.

Bał się – nie wciąż się boi, że nie sprosta roli ojca. Że nie uchroni dzieci przed złem, którego sam był świadkiem. Że i one utracą swoją niewinność w nieodpowiednim wieku. Bał się tego, że wojna znów pojawi się w świecie, w którym przyszło im żyć, a on ich przed nią nie obroni. I najgorszych koszmarach pojawiał się obraz, w którym on zmieniał się w swego ojca. I tego obawiał się najbardziej.

W końcu uległ jej prośbom i odstawił eliksiry. Rok później święta spędzali już w czwórkę – z synem Scorpiusem, jego wierną kopią i córką Rose, małym odwzorowaniem jego żony. Pamiętał każdą chwilę z nimi spędzoną – ich pierwsze uśmiechy. Pierwszy śmiech, słowo, krok. Podziwiał tę ufność, która ma w sobie każdego dziecko – że nic złego się im nie przytrafi. Zwłaszcza, gdy to on się nimi zajmował. Jego żona nauczyła go wiele o życiu, ale te małe szkraby wywróciły je do góry nogami. Od tamtej pory, to on dziękował jej przy każdej sposobności.

Nieraz śmiał się, że przeznaczenie lubi z niego pogrywać, a los śmieje się mu w twarz. A zwłaszcza wtedy, gdy jego syn Scorpius poślubił Lily Potter, zaś córka związała się z najmłodszym z synów Ronalda Weasleya.

Niestety Hermiona Malfoy nie dożyła zaślubin swojej córki. Choroba odebrała ją jej najbliższym w wieku pięćdziesięciu pięciu lat. Ostatnim publicznym wyjściem był właśnie ślub syna z córką Harry'ego. Wszyscy obecni zastanawiali się w czyich oczach widać większą miłość – wzajemną państwa młodych, matki do syna czy jej męża do niej – mimo upływu lat. Draco nie potrafił oderwać od niej wzroku nawet na sekundę, tak jakby bał się, że gdy mrugnie – ona po prostu zniknie. Hermiona odeszła cicho, rankiem piątego sierpnia dwutysięcznego trzydziestego piątego roku.

Draco twierdził, że właśnie tamtego dnia jego serce umarło. Umarło, by rok później na nowo zacząć bić wraz z pojawieniem się kolejnej miłości, której się nie spodziewał. Jego synowa urodziła mu pierwszego wnuka – chłopca, podobnego do Scorpiusa. Blondyna, jednakże o zielonych oczach. Tamtego dnia zdawało się, że Draco odmłodniał o dziesięć lat. Był przy każdym sukcesie wnuka – przy pierwszych krokach, pierwszym meczu quidditcha, w święta specjalnie udawał świętego Mikołaja. A gdy do Adriena dołączyli Lambert i Cassiopeia oszalał wprost ze szczęścia. Starał się z nimi być w każdej wolnej chwili – siadał wtedy z nimi przy kominku i opowiadał historie o babci. W tamtych chwilach był wdzięczny losowi, że tak pokierował jego życiem. Że dał szansę na odkupienie i odnalezienie szczęścia.

Draco Malfoy u kresu swego życia powtarzał, że „nigdy nie jest za późno, aby się pojednać, nigdy nie jest za późno na to, aby pokochać, nigdy także nie jest za późno, aby być szczęśliwym.”* Tego właśnie przesłania nauczyła go jego żona – i do końca swojego życia pozostał wierny jej nauce.



 

Tak w skrócie, drogi czytelniku, wyglądało życie Draco Malfoya. On sam, zawsze skryty i zawsze w cieniu swojej żony, prosił o dyskrecję. Wiele historii zostało pominiętych, o tych najważniejszych pozwolił na zamieszczenie tylko wzmianki. Mam jednak nadzieję, że mimo iż jest to tak krótki tekst, to zdołałam przedstawić to, co najważniejsze. Pana Malfoya zmieniła miłość do mugolaczki – uczucie, którego się nie spodziewał. Które w czasie wojny było zakazane. Hermiona Granger wniosła w jego życie radość i jasność, której on tak potrzebował. Zawsze pomniejszał swoje zasługi w fundacji, stawiając na piedestale swoją małżonkę. Nie umiał jednak pojąć tego, że gdyby sam nie zechciał się zmienić, to niewiele by ona mu pomogła. Gdyby po wojnie nie zmienił swoich przekonań (które ojciec wpajał mu od małego), to nie byłby w stanie z nią współpracować. Praca z tą wyjątkową kobietę, dodała mu skrzydeł.

Tytuł tego reportażu zaproponował sam pan Malfoy. Słońce, miłość i dzieci to trzy najważniejsze rzeczy w jego życiu. Przeplatają się one wzajemnie – miłość ze słońcem, słońce z dziećmi i oczywiście dzieci z miłością – tworząc jedność.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się piątego lipca o godzinie czternastej. Pan Malfoy spocznie w rodzinnym grobowcu, u boku ukochanej kobiety.



*Phil Bosmans
**Po II Bitwie o Hogwart świat czarodziei postanowił się ujawnić i zaczął współpracować z tym mugolskim.




















8 komentarzy:

  1. Bardzo ładna miniaturka :) Podobało mi się to, w jaki sposób przedstawiłaś życie Draco. Wprawdzie skończyła się smutno, ale ma w sobie coś fajnego ;)
    Czekam na więcej Twojej twórczości
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę. :D Gdyby mnie się udało dostarczyć pracę i gdybyś Ty się wyrobiła, to byłyby dwie prace w konkursie z tego samego tematu, a tak kompletnie różne! :D
    Mam niedostatek polskich tekstów, więc padło dziś na Ciebie. Pierwsze Dramione w nowym roku. I bardzo się z tego cieszę, że to akurat Twoja miniaturka.
    Perspektywa Draco - no miód na me serce, uwielbiam widzieć świat z jego perspektywy. Momentami co prawda sama miłość, dla mnie ciut za dużo, ale ja jestem taką wielką kostką lodu, więc może tego mi trzeba, kto wie. :d Podobał mi się zamysł - forma. Te trzy rzeczy wymienione i do każdego jakby opis. Bardzo na plus. :) Zastanawiam się tylko, czy słońce to nie taka przenośnia tej miłości, jakby jej atrybut? Tak czy siak, bardzo ładnie to brzmiało. :)
    Był jeden moment, który szczególnie zapadł mi w pamięć i który jeszcze tam zagości przez jakiś czas, bo dał mi do myślenia. I czucia.
    "Zwłaszcza wtedy, gdy śniły mu się koszmary – i już nie te wojenne, a życiowe. Że go porzuca dla innego mężczyzny. Że odchodzi, zabierając mu tę jasność, bez której nie potrafiłby już żyć."
    Wow, to takie... Kurczę, nie mam to słowa. Fakt, że kiedyś śnił wojenne koszmary, a teraz, gdy znalazł już swoją miłość życia, kiedy JEST szczęśliwy, nadal się boi - tym razem, że ją straci. To dołujące w gruncie rzeczy. Prawdziwe. Że człowiek, nawet będąc na maksa szczęśliwym, boi się, że to szczęście może stracić. Że życie nigdy nie będzie pozbawione strachu.
    Ładną historię nam przedstawiłaś. W tak krótkiej miniaturce opowiedziałaś jego życie (całe!) i tak zgrabnie, że można było spokojnie przez nie przejść, bez pośpiechu.
    Końcówka - nie do końca wiedziałam, o co chodzi, kto to mówi, a myślę, że taki był zamysł, więc się udało. :) Zaskoczyłaś mnie tym pozytywnie.
    Arcanum napisała, że skończyła się smutno. Ja bym powiedziała, że końcówka nie była właśnie smutna. Smutny był moment, gdy Hermiona umiera. Ej no :( Moje serce wcale nie jest takie skostniałe. :(
    Stylowo super, bez zgrzytów, lekko i płynnie.

    Pozdrawiam ciepło i życzę Ci spełnienia marzeń w nowym roku. :)


    PS Popieram zmianę szablonu. Przyznam, że tamtego trochę nie mogłam zdzierżyć. xd Ten jest o niebo lepszy dla moich biednych oczu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju miniaturka cudowna <3
    Bardziej od niej podziwiam jednak twój szablon <33333 Po prostu cudowny Kocham :D
    Zapraszam do mnie: https://dramione-rodzimy-sie-by-kochac.blogspot.com
    Dopiero zaczynam ale liczę, że wpadniesz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale cudowna miniarurka! ❤ Uwielbiam ją!
    Nie spodziewałam się czegoś takiego. Po tytule sądziłam, że to będzie fluff o dzieciach Draco i Hermiony... ale zrobiłaś mi niespodziankę :3 To było piękne, zmiana Draco wiarygodna... Cudo! ❤
    I według mnie ta miniaturka wcale nie ma smutnego zakończenia - bo czy wspólna starość jest smutnym zakończeniem? Miniaturka kończy się życiowo - i w tym jej urok :)
    Czekam na rozdział i kolejne miniaturki :3
    Pozdrawiam!
    Feltson

    OdpowiedzUsuń
  5. Iluvia, gdzie Ci uciekło justowanie?! :D

    Podoba mi się, że przedstawiasz nam najważniejsze fakty z ich życia, pozwalając poznać i poczuć, jakbyśmy stali po prostu obok, obserwując to, jak się zmieniają na przestrzeni lat. Krótko i dostanie streściłaś nam to, a jest to jedna z moich ulubionych form tekstów - obserwacja, etc.

    No i wątek sierocińca!<3 Uwielbiam go ;) Przyznam szczerze, że myślałam, że pociągniesz ten wątek i to właśnie dzieci z sierocińca będą tytułowymi dziećmi. Trochę chyba za bardzo się nastawiłam. Fajnie wymyśliłaś z bliźniakami!

    Momentami tylko miałam wrażenie, że jest aż zbyt patetycznie, w sensie najbardziej przeszkadzało mi to tutaj:Ale zdecydował się posłuchać głosu serca i w pierwszej części w zdaniu o duszy. Może dlatego, że zbyt często się po prostu napotykam na te zdania, zaczęły one stwarzać u mnie nieprzyjemne uczucie.

    Najbardziej spodobał mi się fragment, gdy Draco zastanawiał się, kiedy tak naprawdę pokochał Hermionę - ukazujesz nam tym, że ich miłość to seria zdarzeń, która doprowadziła ich do tego, że byli razem. Nie było żadnego objawienia, nagłego pożądania, a po prostu nauka i poznawanie siebie. I chyba to jest najważniejsze według mnie :) Z drugiej strony pokazujesz nam też tę brzydką stronę miłości - gdy swoje jestestwo opiera się na drugiej osobie, gdy nie zatracamy się i nie widzimy wad drugiej osoby, wielbimy ją za wszystko, co jest bardzo niezdrowe.

    Ah no i końcówka! Jak mogłabym nie wspomnieć o wnukach! Podoba mi się, że mimo wszystko, Draco nie podążył w ślady żony, a pomógł przy wychowywaniu wnuków, otworzył się i zaczął żyć na nowo wraz z pamięcią o Hermionie, która zmarła bardzo młodo.

    Zastanawiałam się, jak to zakończysz i muszę przyznać, że dopisek kursywą chyba jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, które świetnie wykonałaś. Jestem bardzo zadowolona z tego tekstu, czytało mi się go przyjemnie i z radością :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie bardzo wiem, jak mam to ocenić, ponieważ w teori miniaturka pewnie powinna wywołać jakieś uczucia, niestety ja jestem dość nieuczuciowa. Cóż poradzić. Nie lubię tego typu tekstów, więc to też może wpływać na mój odbiór. Jednak jeśli coś przeczytam, to wypada wstawić jakiś komentarz ;)

    Nie chcę, żebyś zrozumiała, że jest coś nie tak, bo tekst jak najbardziej jest poprawny i dobrze się go czyta. Ma jakiś przekaz i to jest duży plus. Podoba mi się Twoja zdolność do układania błyskotliwych zdań, a także to, że nie zasypujesz czytelnika powtórzeniami. Gdyby nie końcówka, to nie pomyślałabym, że to był "artykuł", gdyż kompletnie na artykuł nie wygląda - za dużo tu poezji i zwrotów typowych dla opowiadań.

    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tylko pomnę, że mi się ten tekst strasznie podoba i jakoś tak jest w moim serduszku, tak po prostu :))
    Moje zdanie znasz, bo mówiłam co nieco na bieżąco. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. #MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki

    Przepiękna miniaturka. Dzisiaj mam taki leniwy dzień, w którym zrezygnowałam z pójścia na uczelnię, na rzecz zajęcia się wszystkim w domu, w tym czytaniem zaległości na blogach. Cieszę się, że podjęłam tą decyzję, bo dzięki temu - i dzięki tej miniaturce - będę miała dobry dzień.

    Jest taka, hm, przepełniona spokojem. Wystarczy usiąść w ciszy, przeczytać tą miniaturkę, wsiąknąć w historię i... i tyle wystarczy. Bardzo podoba mi się sposób opisania historii Draco i Hermiony. Przemyślenia Malfoya na temat Hermiony są takie subtelne i delikatne, że aż zabiera dech w piersiach. Kompletnie ujęłaś mnie tymi opisami, uczuciami, które czułam podczas czytania. Nie byłabym też sobą, gdybym nie wspomniała o cytatach, które umieściłaś przed każdą z części; naprawdę świetnie dobrane. :)
    Wzruszający tekst, w którym czuć miłość. Przepiękne rozmyślania (szczególnie spodobał mi się fragment z zastanowieniem się, kiedy tak naprawdę zakochał się w Hermionie - dużo w nim uczuciowości) Draco. na temat swojego życia.
    Końcówka bardzo mnie zaskoczyła, ale oczywiście w pozytywnym sensie. Musisz wiedzieć, że naprawdę mnie wzruszyłaś! Myślę, że gdybyś stworzyła dłuższy tekst, to poleciałyby łezki; już teraz się powstrzymuję. :)

    M.

    OdpowiedzUsuń